Nie wiem czy ktoś kiedykolwiek spływał tą rzeką ale czuliśmy się dzisiaj z Darkiem jak eksploratorzy tego cieku wodnego. Jechaliśmy z takim nastawieniem, że przez pierwsze kilometry będziemy spacerować po wodzie, a dopiero później rzeka nabierze charakteru i popłyniemy. Okazało się jednak że już w Przetoczynie było dosyć wody aby rozpocząć pływanie. I okazało się że już do końca nie wysiadaliśmy z kajaka aby go holować. Opuszczenie kajaka oznaczało jedynie potrzeby fizjologiczne. Po drodze spotykało nas wiele różnych niespodzianek. Największą zmorą były kamienie które nieustannie wybijały z prawidłowego kursu. Pojawiały się co jakiś czas zwałki jednak poradziliśmy sobie z nimi wzajemnie się asekurując. Na szlaku były również miejsca gdzie była jeszcze zamarznięta woda więc wcielaliśmy się w rolę lodołamacza.Smutnym obrazkiem było to kiedy na rzece pojawiły się kraty. Ktoś w ten sposób chciał odgrodzić sobie teren rzeki. Poradziliśmy sobie z tym problemem jednak ewidentnie ktoś nie szanuje prawa. Ciekawym motywem był most pod którym istniał jeszcze ogromny kawał lodu. Wydawało się, że konieczna będzie przenoska. Darek zabierał się do tego jak pies do jeża. Ja przetarłem mu szlak i pokazałem dobry sposób. On poszedł moim śladem co widać na zdjęciu powyżej. Słońce towarzyszyło nam przez cały czas. Wiał również mocny wiatr, jednak w rzece był on nieodczuwalny. Gorzej na postoju... Nie zrealizowaliśmy naszego założenia i nie dotarliśmy do ujścia rzeki w Gościcinie. Jak widać na jednym ze zdjęć ogarnął nas mrok. Było to w Gowinie. Postanowiliśmy że nie ma co się porywać dalej na nieznaną rzekę. Nie wiadomo co mogło by nas tam spotkać. Odłożyliśmy resztę tego spływu kajakowego na później. Weszliśmy na wzgórze gdzie była karczma "Wsi Spokojna" Usiedliśmy przed kominkiem z gorącą herbatką i poczekaliśmy na transport. tak zakończył się nasz dzień. Wnioski które nam się nasuwają są następujące. Gościcinka jest spławna już od Przetoczyna. Obowiązkowo jedynki z fartuchami. Dopłyniemy jeszcze drugą część i będziemy z siebie dumni. Gdybyśmy wyruszyli wcześniej rano a nie o 12 to pewnie byśmy dali radę machnąć całość. Okazało się że w godzin bylismy w stanie spłynąć tylko do Gowina. Następnym razem ruszę od razu rano na kajak. Tym razem z rana wybrałem się na rower i zrobiłem 20 km. Troszkę miało to później przełożenie na moją energię. Spływ kajakowy uważam jednak za jak najbardziej udany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz